środa, 29 lipca 2015

Jadąc drogą donikąd

Może istnieje jakieś fatum dotykające kontynuacji znanych powieści. A może po prostu niektórzy autorzy biorą się za kolejne części tylko dla pieniędzy. Drive nie miało hamulców, Kierowca też ich nie używa. Ale tylko dlatego, że już stoi w miejscu. Dawno zgasił silnik.



James Sallis usiadł do pisania Kierowcy już po wielkim sukcesie, jaki święciło Drive z Ryanem Goslingiem w roli głównej. Książki o historii tajemniczego kaskadera dzieli różnica aż siedmiu lat. Tyle czasu miał amerykański pisarz, by utkać jeszcze bardziej poplątane wątki i przygotować zakończenie, jakiego nie spodziewałby się żaden czytelnik. Najwyraźniej jednak przeznaczył na to maksymalnie kilka tygodni.

Pierwsza odsłona życia Kierowcy podobała mi się o wiele bardziej. Autor bawił się z chronologią, a ja dzięki temu dobrze bawiłam się z jego książką. Drive było jak jedna z tych dziecięcych gier w łączenie kropek, by powstał obrazek. Z taką jednak różnicą, że kropki nie były ponumerowane. Samemu trzeba było się domyślić jak ułożyć rozsypankę w logiczną całość. Kierowca to już zabawa dużo prostsza, nie dająca nawet przyjemności. Przy każdym, z niewielu zresztą punktów, jest numerek, a już nawet i bez ich łączenia wiemy co z tego powstanie. Od niechcenia kreślimy między kropkami, bardziej z poczucia obowiązku, niż dla rozrywki.

Nie da się ukryć, że obie książki są dziełami dość krótkimi. Kierowca oprócz niewielkiej objętości jest jednak na tyle prosty i nieskomplikowany, że opis z tyłu okładki to streszczenie niemal całej jego zawartości. Dosłownie brakuje tylko informacji kto z takim zapałem próbuje zabić Paula Westa.

Tak, to nie pomyłka, nagle w drugiej części pojawia się nazwisko dotąd bezimiennego Kierowcy. Zupełnie nie rozumiem dlaczego pisarz zdecydował się na taki krok. Nie dość, że okrada historię z zawiłości powracając do klasycznej chronologicznej formy, to jeszcze zdziera z niej maskę tajemniczości.

Pozbawiona zalet swojej poprzedniczki, książka wydaje się już tylko zapisem czynności popełnianych przez Paula Westa. Je gdzieś w knajpie, przy okazji z kimś rozmawiając, trochę jeździ, zatrzymuje się na jakiś czas w nowym mieszkaniu, łamie komuś kości, najczęściej depcząc na gardło… I znów je, rozmawia, jeździ i tak w kółko.

Ostatecznie może i wiele nie straciłam na tej książce. Jeden wieczór czytania i 6,99 PLN. Bardziej na moim zakupie ucierpiał James Sallis. Nabrałam bowiem przekonania, że jest on ślepą kurą, której trafiło się przysłowiowe ziarnko. Na dodatek miał jeszcze to szczęście, że ktoś je zasadził i podlewał, aż wyrósł z niego piękny film. Jednak niewdzięczna kurka podziobała tę roślinkę, a potem zniosła śmierdzące jajo.


Recenzja pierwszej części przygód Kierowcy - Drive


Kierowca
James Sallis
Wydawnictwo Albatros
2012

4 komentarze :

  1. A wystarczyło powiedzieć sobie: "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść, niepokonanym" :P

    Niestety, nie każdy wie kiedy jest ten moment. A wydawcy tylko naciskają, bo przecież łatwiej jest wypromować sprawdzone nazwisko i sprawdzoną markę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy nowy wpis?:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odrobinę za bardzo pochłonęły nas wakacje. W miniony tydzień serca skradły nam Mazury i teraz próbujemy dojść do siebie. Będzie ciężko ale nowy wpis powinien pojawić się już za kilka dni. Dodatkową motywację dał nam fakt, że ktoś w ogóle na ten wpis czeka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahhh... myślałam, że praca Cię pochłonęła, bo ja jedynie z dziećmi byłam na kolonii w tym roku... :(

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!