niedziela, 27 grudnia 2015

Gra nie warta świeczki?

Oczekiwałam czegoś na poziomie serii Odrodzone Królestwo. Wciągającej fabuły, spektakularnego mariażu historii z literacką fikcją. I mariaż był, ale nie tak mistrzowski, jakbym sobie tego życzyła – Gra w kości nie od razu chwyciła mnie za serce. Będę ją wspominać raczej jako przelotny romans niż płomienną miłość, ale mam nadzieję, że dzięki mnie stanie się lepszą książką…



Po tym, jak Korona śniegu i krwi oraz Niewidzialna korona zaraziły mnie pasją do historii, spodziewałam się, że po tej lekturze znów zaryję nosem w Kronice Polski, szukając w różnych źródłach prawdziwego oblicza Bolesława Chrobrego (swoją drogą, podobno ulubionej postaci Cherezińskiej z czasów średniowiecza)… Leniwe spojrzenie na grube dziejopisy, no dobra, poczytam, ale bez przekonania…

Na początku w ogóle miałam problem, żeby wkręcić się w tę książkę. Narracja skakała nie tylko z miejsca na miejsce – od Ottona do Bolesława, ale też hopsała w przestrzeni czasowej – lato 997, następny rozdział cofa czytelnika o kilka miesięcy, później przenosimy się do jesieni tego samego roku i znów z powrotem do lata, by wrócić do października… Zrozumiał ktoś?

Dopiero gdy na wyświetlaczu pojawiło się 47%, dopiero przy połowie książki coś zaczęło mnie wciągać. Ale czy to dlatego, że do końca było już bliżej niż dalej, czy naprawdę akcja ruszyła? W końcu lada moment cesarz Otton III miał przyjechać do Gniezna, nareszcie splotły się losy postaci, które cały czas śledziliśmy z osobna. Kiedy bohaterowie stanęli twarzą w twarz, można było nasycać się kontrastami w ich charakterach, różnicami w wychowaniu i spojrzeniu na świat. Jak ogromnie inne są osoby, które ich otaczają – dworzanie i doradcy cesarza, kontra druhowie słowiańskiego księcia.


I jak niesłychanie dumnym można być z Bolesława, twardo stąpającego po ziemi, kierującego się na pozór prostymi zasadami, ale jakże szlachetnymi i roztropnymi. Jego zalety wydają się wzrastać przy religijnie opętanym Ottonie, młodziaku kierowanym przez klerykalnych przyjaciół. Nawet ta nadmierna porywczość, trudny do uładzenia gniew i dość przyzwoite szaleństwo Chrobrego, stają się niemal cechą dodatnią w zestawieniu z bezbarwnym i mdłym usposobieniem cesarza.

Trudno pominąć tę grę, która pojawia się w tytule, a nawet i parę razy wewnątrz książki. Śledzimy taktyki i dyplomatyczne posunięcia obu władców, jedne mniej, drugie bardziej spektakularne. Nawet ciekawie obserwuje się, jak Bolesław poprzez posłów próbuje zasiać w umyśle cesarza ziarno, które w przyszłości ma obrodzić hojnie i nakarmić całą krainę Polan. Posłowie ci, w zależności od poziomu rozgarnięcia, z różnym skutkiem wypełniają swoją misję. Jeśli jednak spodziewacie się intryg na poziomie House of Cards, to przyjdzie Wam się rozczarować.

Oprócz długiego startu, w czytaniu książki Elżbiety Cherezińskiej przeszkadzała mi jeszcze jedna rzecz. Wciąż zadziwia mnie, jakie byki pojawiają się w e-bookach, przecież wydaje się, że tak łatwo sprawdzić cyfrowy tekst i tak szybko można go poprawić. Kiedy do druku wkradnie się literówka, jakiś brzydki babol… mówi się trudno, poszły tysiące egzemplarzy i czytelnicy będą musieli wybaczyć nam tę pomyłkę. Grę w kości kupiłam osiem miesięcy temu przez księgarnię internetową ebookpoint.pl, egzemplarz automatycznie pobrał się na Kindle (uwielbiam tę opcję) i czekał spokojnie na swoją kolej. I gdy przyszedł jego czas… rozczarował mnie babolkami. Masa ni stąd, ni zowąd rozdzielonych słów, np. „Kij em”, „zabij ą”, „chrześcij anom”, „odbij a”, i linijkę później „owij a”. Ze dwa razy pojawia się także tajemniczy zapis: „ųųů”, który tak naprawdę powinien być rokiem (w tym wypadku chyba 995).


Sprawdziłam, czy pokazała się wersja poprawiona no i… dupa. Serio? Od czasu wydania e-booka z 24.05.2013 nikt nie czytał Gry w kości w wydaniu elektronicznym, nikomu nie chciało się zgłosić księgarni tych błędów? Kochani czytelnicy, książki drukowanej już nie zmienimy, będziemy musieli znosić zawarte w niej błędy do końca jej istnienia, ale magia e-booków pozwala nam uchronić kolejnych czytelników przed utratą radości z czytania. Jeśli trafi się Wam elektroniczna publikacja z błędami, zawiadomcie wydawcę lub księgarnię – stańcie się superbohaterami książkowego świata!

Biorę się za pisanie maila do księgarni. To piękny dzień, by uratować książkę!


Gra w kości
Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo Zysk i S-ka
2012

1 komentarz :

  1. Najbardziej podobała mi się końcówka, muszę przyznać, że uśmiechnęłam się od nosem czytając ostatnie zdanie ;) Książki Cherezińskiej mają to do siebie, że początek jest dość ciężki jednak później coś iskrzy. Bardzo lubię te iskierki ;)

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!