niedziela, 24 lutego 2019

Bogini snów

Kolejna część przygód Lazla i Sarai nie ustępuje swojej poprzedniczce. Znajdziecie tu wszystko, czego można oczekiwać od powieści fantasy skierowanej do nastoletnich czytelników. A nawet jeśli macie dużo więcej niż naście, to powieść Laini Taylor rozbudzi w Was na nowo małoletniego marzyciela.



Muza koszmarów rzuca nas w wir akcji. Rozpoczynamy w miejscu, w którym zostawił nas Marzyciel i nie zwalniając tempa, przechodzimy od razu do konkretów. Jeżeli czytaliście pierwszą część, to dokładnie wiecie, ile wątków zostało rozgrzebanych i czeka na rozwiązanie, ile przed nami tajemnic do okrycia i ile jeszcze nie wiemy o wykreowanym przez Laini Taylor świecie. Tak więc drodzy państwo nie będziecie się nudzić!

Pierwszym intrygującym zaskoczeniem są nowe postacie – Kora i Nova. Głos uzyskują także inni bohaterowie, ale tych stosunkowo dobrze poznaliśmy już w Marzycielu. Te nici narracji stanowią przyjemne przerywniki głównego wątku i jednocześnie rzucają nowe światło na znaną nam już historię. Dzięki takiej konstrukcji, tempo powieści zostaje bardzo przyjemnie rozłożone – przyspiesza i zwalnia, stale utrzymując zainteresowanie czytelnika. A kiedy dochodzi do momentu, gdy wszystkie wątki łączą się w całość, wręcz nie można oderwać się od lektury.


Środek ciężkości zostaje rozłożony na większą ilość bohaterów, ale zmienia się i rozkład sił między Lazlem i Sarai. Muza koszmarów dostaje nie tylko piękne duże białe literki na okładce, lecz także poświęcamy jej znacznie więcej uwagi niż Marzycielowi. Choć ten ledwie przed chwilą odkrył swój nowy dar, to jego ukochana przechodzi prawdziwą przemianę i uczy się życia po życiu, odkrywając jego blaski i cienie. Jak powiedział mistrz Albus Dumbledore: „Ostatecznie, dla należycie zorganizowanego umysłu, śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody”.

Kontynuacja dorównuje pierwszej części chyba na każdej płaszczyźnie. W dalszym ciągu możemy liczyć na uroki literackiego stylu Laini Taylor: Jego uśmiechy wydawały się ukiszone, jakby przeleżały kawał czasu w octowej zalewie, a potem zostały wyciągnięte i pokrojone do przystrojenia starannie przygotowanej miny. Stosunek opisów do narracji nadal układa się w sposób przyjazny i nie ma obaw, że młody czytelnik zacznie się nudzić. Autorka udowadnia, że nie trzeba wcale rozbudowanych na kilka stron charakterystyk, by odbiorca mógł dobrze zobrazować sobie powieściowy świat.


Może odrobinę zanika w tej części marzycielski urok, a jego miejsce zajmują historie powstania cytadeli i początki Skathisa. Wkraczamy w drugi krąg wtajemniczenia, a świat Zeru otwiera się przed nami szerzej, szeroko, tak bardzo, że aż wyłaniają się z niego kolejne, o których dotąd nie mieliśmy pojęcia, następne miejsca pełne magii i tajemnic. Ostatecznie więc nie brak marzycielskich skłonności Lazla, skoro cały świat wydaje się jeszcze bardziej ekscytujący i baśniowy.

Nieustannie powraca refleksja nad gniewnym cierpieniem, które przytłacza, miażdży osobowość i zaraża otoczenie. Zrozpaczeni bohaterowie krzywdzą kolejnych i rozpoczyna się łańcuch nienawiści – zamiast rozmowy zaciskane są pięści, a przecież wszyscy wiemy, że agresja nie jest rozwiązaniem. Konwencja młodzieżowego fantasy przyjmuje wartości dydaktyczne. Nic przeciwko temu nie mam, jako nieco starszy czytelnik rozumiem działające tu mechanizmy i wiem, na co się godzę, sięgając po książkę z tego segmentu. Trochę jednak żałuję, że Laini Taylor nie zdecydowała się na nieco bardziej drastyczne czy dramatyczne rozwiązania. Może kilka czytelniczych łez sprawiłoby, że lekcja zostanie lepiej zapamiętana?


Osobiście mam problem z zakończeniami takich historii. I nie chodzi już tutaj o wybrzmienie dramatyczne. Gdy rozwiązuje się akcja i przychodzi czas na ten głęboki oddech… to wypuszczane powietrze mnie odrobinę irytuje, historia tego, co było później, epilog. Lubię, kiedy zostawia się tę część wyłącznie wyobraźni czytelnika, jedynie sugerując, co może być dalej. Na szczęście w Muzie koszmarów nie jest to nad wymiar rozciągnięte i szybko się kończy, ale zwieńczenie lektury smakowałoby mi lepiej bez tego elementu.


Muza koszmarów
Laini Taylor
Wydawnictwo SQN
2019

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!