wtorek, 13 października 2015

Drugie rozdanie

Michael Dobbs ponownie rozdaje karty. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że niewiele się zmienia, to jednak wymieniona zostaje cała talia, a przy stole zasiadają już zupełnie inni gracze. Okazuje się, że z powieściopisarstwem jest jak z hazardem, autor wygrał fortunę przy pierwszym zakładzie i zamiast powiedzieć „pas”, blefuje w kolejnym i… przegrywa.


House of cards. Ograć króla tworzą głównie charakterystyczne postacie, ścierające się na każdej stronie. Mocne i nieustępliwe osobowości konkurują z uległymi i dobrodusznymi. Zło ucieleśniane przez Francisa Urquharta walczy z dobrem, przedstawionym za pomocą króla Anglii. Za każdym z nich stoją ludzie decydujący na czyją stronę przechyli się szala zwycięstwa.

Sally Quine to postać zupełnie nowa. Pojawia się znikąd by zająć miejsce dziennikarki – Mattie Storin. I chociaż momentami wydaje się kalką swojej poprzedniczki, to w przeciwieństwie do niej ma dużo mocniej zarysowany charakter. Amerykanka jest piękną kobietą, która wie, czego chce od życia i potrafi wykorzystać swoje atuty, by to osiągnąć. Cyniczna bizneswoman nie daje sobą pogrywać, czego Francis wydaje się nie zauważać.

Z cienia wychodzi żona premiera, Mortima Urquhart. Pierwsza część trylogii zaledwie o niej wspominała, choć jej częsta nieobecność mówiła równie wiele, ile poświęcone jej szerokie opisy w Ograć króla. Moim zdaniem Dobbs wyciągnął tę postać na światło dzienne zupełnie niepotrzebnie. Wcześniejsze niedopowiedzenia łatwo można było odczytać i odbiorcy książki na pewno dobrze zrozumieli rolę matrony u boku męża. Teraz dostajemy wszystko na tacy, autor mówi nam wprost o zdradach, co zupełnie psuje zakończenie.

Główni rywale zyskują pomocników. Przedstawiony zostaje Tim Stamper, postać która powołana do życia została w brytyjskiej ekranizacji. Widocznie na tyle spodobała się Dobbsowi, że postanowił dać jej małą szansę także w książce. Stamper jest wspólnikiem zbrodni Francisa, wspólnie toczą walkę o władzę, eliminując uciążliwych przeciwników. Za monarchą natomiast murem stoi David Mycroft. Życie prywatne oraz decyzje życiowe rzecznika króla mogą zaważyć na przyszłości Anglii i panującej dynastii.

Sam monarcha pełen jest ideałów, trzyma się twardych zasad i z honorem wykonuje swoje obowiązki. Prędzej zrezygnuje z tronu, niż zaszkodzi ludowi Wielkiej Brytanii, a jego jedynym dziwactwem jest niezwykłe zafiksowanie na punkcie przyrody. Ten wzór cnót to zupełne przeciwieństwo FU, jakiego znaliśmy z pierwszej części, ale niekoniecznie tego, jaki ujawnia się w tej książce.


Na początku niby wszystko po staremu, Francis wydaje się zimny i bezduszny i z wyrachowaniem planuje kolejne kroki strategii zdobywania władzy. Bez wyrzutów sumienia łamie złożone wcześniej obietnice. Jednak w trakcie książki zaczyna się z nim dziać coś złego (sic!). Pojawiają się uczucia, które wcześniej z precyzją chirurga potrafił oddzielić od politycznej gry. Myślenie zaczynają zaburzać mu piersi Quine, zawiść do króla potęguje zazdrość o potomstwo, którego Urquhart nie jest zdolny spłodzić. Z tymi sentymentami zupełnie mu nie do twarzy, choć dzięki nim staje się bardziej ludzki, to gubi swój szelmowski charakter i w porównaniu do pierwszej części trylogii jest niemożebnie miałki.

Nijakie zaczynają być też sentencje pojawiające się przed każdym rozdziałem. Przede wszystkim, jest ich zbyt dużo – oddzielone nimi fragmenty książki nie są obszerne, dlatego też co kilka stron serwuje się nam mądrości na poziomie Paulo Coelho. Mam też problem z bardziej dosadnymi scenami seksu. W pierwszej odsłonie podobne niuanse napisane były mniej dosłownie, w iście brytyjskim – dżentelmeńskim stylu. Stanowiło to siłę książki, wyraźny był kontrast między obowiązującą etykietą a zachowaniem walczących o władzę. W Ograć króla nie ma już Right Honourable.


Nie sposób pisać o tym dziele bez odwołania do jego ekranizacji. Te bowiem zlały się z powieścią, wzajemnie na siebie oddziałując. Gdyby nie sukces pierwszego sezonu Domku z kart według BBC, nie byłoby kolejnych części powieści. Dlatego czytając Ograć króla nie mogłam pozbyć się natrętnej myśli, że Dobbs napisał dalsze losy FU trochę na siłę. Dziwi mnie też, iż nie scalono losów Urquharta wspólnym tytułem. Drugi sezon serialu przetłumaczono jako Rozgrywając królem (ang. To Play the King) – co według mnie dużo bardziej odpowiada też treści książki. A jak się ma amerykańska produkcja do prozy Dobbsa? W odpowiedzi na sukces serialu autor odświeżył nieco powieść w 2013 roku. Zaostrzył niektóre charaktery i pozmieniał parę wątków, by bardziej wpisywały się w konwencję ekranizacji.

W przypadku House of cards nie można powiedzieć, że książki są pierwowzorami seriali. Każda z wersji FU wzajemnie się przenika i wpływa na pozostałe. Jednak w ostatecznym rozrachunku najmniej interesująca wydaje się droga obrana przez Michaela Dobbsa. Pisarz przedobrzył ulepszając fabułę książki pod dyktando wersji telewizyjnych. Jego wariacja wypadków za sprawą licznych zmian, stała się najmniej spójna. To rozdanie nie okazało się dla niego szczęśliwe.


Recenzja pierwszej części trylogii i serialowych ekranizacji House of Cards


House of cards. Ograć króla
Michael Dobbs
Znak
2015


0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!