piątek, 28 sierpnia 2020

Uwikłanie

Wiele słyszałam o prozie Zygmunta Miłoszewskiego, dlatego, gdy w sieciowym spożywczaku zobaczyłam jego książkę w promocyjnej cenie, nie wahałam się ani chwili. Już po lekturze nie mogę powiedzieć, że żałuję zakupu, ale czy planuję przeczytać kolejne części tej trylogii?



Wątek kryminalny jest ciekawy i wciągający, ale wydaje się nie grać pierwszych skrzypiec. Bardziej zaangażowało mnie życie prywatne Teodora Szackiego niż prowadzone dochodzenie. Może to i ciekawa perspektywa, z której można odkryć coś nowego – prokurator nie żyje jedynie jedną sprawą na raz, nie ona jedna spędza mu sen z powiek, bo to tylko ziarnko w piaskownicy – autor nie waha się wplątywać do powieści historii innych zbrodni, nieco oddalając czytelnika od głównego wątku. Widzimy też prokuratorską pracę pełną papierkowej roboty, uzależnioną od przełożonych i politycznych uwarunkowań.

Nie ma u Miłoszewskiego klasycznego podsuwania czytelnikowi wskazówek i tropów do samodzielnego rozwiązania zagadki morderstwa, przez co w pewnym momencie czułam, jakby śledztwo stanęło w martwym punkcie. Narrator nie przekazuje czytelnikowi całej wiedzy, którą zdobywa prokurator Szacki, dlatego w momencie, w którym zbliżamy się do końca książki i przychodzi rozwiązanie, pojawia się podwójne zaskoczenie. Po pierwsze, że jednak były jakieś poszlaki i po drugie, sam fakt tego, kto stoi za zbrodnią.

Przyznaję, że nie polubiłam głównego bohatera, przechodzącego na kartach Uwikłania kryzys w życiu prywatnym i zawodowym. Szacki przekracza pewne granice i normy, czego nie potrafię zaakceptować. Styl, w jakim robił to wszystko, niejednokrotnie wywoływał we mnie obrzydzenie i oburzenie. Poddał się i nie walczył, wybierając najprzyjemniejszą dla siebie opcję, wykazując się przy tym taką obłudą, że najchętniej ukręciłabym mu łeb. Główny bohater wywołujący emocje – możemy to odhaczyć na liście must have dobrej powieści.


Ciekawym zabiegiem jest umieszczenie skrótowych informacji z kraju i ze świata na początku każdego rozdziału. Taki zestaw newsów pozwala czytelnikowi lepiej umiejscowić się w książkowej rzeczywistości, odmalowuje intrygujące tło i przede wszystkim sprawia, że fikcyjne wydarzenia stają się bardziej wiarygodne.

Z resztą cała powieść trzyma się w ramach zwyczajności i czasem wręcz bolesnego realizmu. Jedynym elementem, przy którym trzeba nieco oderwać się od ziemi jest terapia ustawień rodzinnych Hellingera. To psychoterapia bazująca na twierdzeniu, że aby jednostka mogła funkcjonować prawidłowo, niezbędnym jest, by w otaczającej ją rodzinie panowała harmonia. W praktyce wygląda to mniej więcej tak, że grupa obcych sobie ludzi wczuwa się w rolę członków czyjejś rodziny odgrywając scenki. To dość kontrowersyjna metoda, która mi bardziej kojarzyła się z czymś na kształt szarlatanerii i manipulacji.

Niestety jesteśmy wręcz zmuszeni uwierzyć w działanie tej dziwnej psychoterapii, bo pomoże ona prokuratorowi Szackiemu w ujawnieniu mordercy. Z jednej strony trochę mnie to gryzie, a z drugiej jednak, sam motyw jest intrygujący. Wolałabym jednak, by w toku fabuły ta metoda została obalona, a nie wykorzystana – jakoś bardziej pasowałoby mi to do twardego świata Uwikłania.

Całość wydaje mi się jak najbardziej poprawna, ale bez większego entuzjazmu. Jeżeli gdzieś przypadkiem trafię na drugą część trylogii, to pewnie kupię, ale jest też szansa, że po jakimś czasie wspomnienie o Szackim zatrze się w mojej pamięci pod naporem dużo bardziej interesującej literatury.



Uwikłani 
Zygmunt Miłoszewski
Wydawnictwo W.A.B.
 2017

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!