wtorek, 27 marca 2018

Rodzinne widma

Jeremi nie jest łatwym dzieckiem. Ale Jeremi nie ma też łatwego dzieciństwa. Chłopiec wychowywany bez ojca odkrywa na nowo swoją tożsamość i poznaje trudną rodzinną przeszłość, jednocześnie mierząc się z tragiczną teraźniejszością. A jaką rolę odegrają w tym wszystkim duchy?



Podczas lektury zanurzamy się w trudne tematy, z którymi świetnie radzi sobie Rient, nic tutaj nie przeważa, nie przeciąża wagi powieści na jedną stronę – cudowne współistnienie poszczególnych tragedii. Autor nie wykorzystuje tej tematyki, by wzbudzić sensacje ani nie sprawia nimi, że książka krzyczy do czytelnika. To wszystko jest umiejętnie przytłumione i jednocześnie cudownie zaakcentowane, potraktowane z należytym szacunkiem i uwagą.

Zagłada, tożsamość własna i zbiorowa, śmiertelna choroba, trudne relacje rodzinne, brak porozumienia, religia, godzenie się (lub nie) ze śmiercią bliskiej osoby i przeżywanie żałoby. O tym wszystkim opowiada nam narrator pierwszoosobowy – dwunastoletni Jeremi. Wybór dziecka jako przekaźnika historii to często świetne warsztatowe zagranie, dzięki niemu autor może opowiedzieć w inny sposób o trudnych tematach, pokazać świat w infantylny i bardziej dwukolorowy sposób. Oczywiście dorosły czytelnik bez problemu dostrzeże wszystkie barwy poruszanych zagadnień i nie będzie brał dosłownie dziecięcych uproszczeń. Chłopięca naiwność w odbiorze świata i nazywanie rzeczy wprost, a co za tym idzie okrojenie lektury z nadmiernych mądrości i przemyśleń, jest tutaj jak najbardziej na plus.


Narracja Jeremiego nie stroni od błędów językowych, często przekręcanych przysłów i powiedzeń, ale też nie omija przekleństw i wulgaryzmów. Mamy też do czynienia ze specyficzną składnią i często nielogiczną, chaotyczną konstrukcją wypowiedzi. Według mnie język całkowicie wiarygodny i przekonywający, zwłaszcza w połączeniu z przekazem ukrytym między wierszami.

W Jeremim można znaleźć kilka sprzeczności, ale czy można to odebrać jako błędy w rzemiośle pisarskim, czy raczej do czynienia mamy z najzwyczajniejszymi w świecie anomaliami wieku dorastania? Dzięki temu dualizmowi chłopiec wydaje się jeszcze bardziej fascynujący – z jednej strony poznajemy jego szkolne wybryki, czy nawet przestępstwa, a z drugiej poznajemy czułe wnętrze – i chociaż niektórym coś może tutaj nie kliknąć, to jak dla mnie gra to świetnie. Jeremi był dla mnie postacią bardzo rzeczywistą i barwną i będzie mi go brakować. Jakoś za szybko minęła mi ta lektura.


W tej książce chyba faktycznie ukryte są jakieś duchy. Unoszą się w niej niesamowite uczucia i emocje, lęki i cierpienia przeplatane lekkim humorem. Jest jakaś nić nadziei, czegoś pozytywnego i chwytającego za serce, ale jest i bezbrzeżny smutek i melancholia. To od czytelnika zależy, z którymi duchami się zaprzyjaźni, czy jego duchy będą tymi dobrymi, czy złymi. Bo jakieś duchy zawsze są.


Duchy Jeremiego
Robert Rient
Wielka Litera
2017

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!