poniedziałek, 8 stycznia 2018

Książka z tajemnicą

Nie wiem skąd ten Dante wziął się w mojej biblioteczce. Znaczy się, na pewno trafił tam ze zbiorów babci, ale co działo się z nim wcześniej?



Wojna. Chyba nie trzeba więcej słów wyjaśnienia? Historie o tym, jak niemieccy żołnierze palili polskie książki, powtarzają się z wielu ust, opowiadania o uciekających naprędce przed wrogiem, czy wziętych w niewolę i wysłanych do obozów Polaków, zostawiających całe swoje dobytki w tym i druki, które często ratowane były przez sąsiadów i okolicznych mieszkańców. Tak było na przykład w przypadku księdza Franciszka Wawrzyniaka, który został wygnany z parafii do Generalnej Guberni, gdzie później zmarł. Okoliczni mieszkańcy przyjęli pod swoje dachy część z jego księgozbiorów, by ocalić je przed zniszczeniem.

Czy w skutek podobnych wydarzeń ta Boska komedia trafiła w moje ręce? Nie wiem i niestety już pewnie nie odgadnę tej tajemnicy, ale ów sfatygowany exlibris nie dawał mi spokoju. Bardzo prawdopodobne, że zniszczony został specjalnie, by utrudnić odnalezienie właściciela. Ale ja tak łatwo się nie poddaję.


Herby. To od nich zaczęłam. Panna na niedźwiedziu i tarcza z kwiatami na szarfie. Trudno po samych obrazkach odszukać właścicieli i próżno szukać samego exlibrisu – nic nie znalazłam. Inicjały? Cóż mogą pomóc? Dwa, herby, dwa inicjały, dwie osoby. Małżeństwo? Kilka godzin poszukiwań na niewiele się zdało, podejrzenia co do rodów, z których pochodzą pierwotni właściciele książek, ot co. Ostatni element – napis u dołu, a raczej jego szczątki. I nagle pomysł – może to Jelitowo? Niewielka mieścina niedaleka od moich rodzinnych stron. Ślepy traf, ale traf. Dworek w Jelitowie – jest. Już wiem.

Teoretycznie wiem już skąd pochodzi książka, choć znaleźć cokolwiek więcej o tym księgozbiorze to niełatwe zadanie:

Bibljoteka składa się z cennych dzieł z rozmaitych dziedzin naukowych. Na szczególną wzmiankę zasługuje wchodzący w jej skład księgozbiór po profesorze ks. Tadeuszu Trzcińskim, oraz jego część zbiorów Józefa Łukaszewicza, zwłaszcza korespondencja jego z Gisewjuszem, Karolem Estreichem i Edwardem Raczyńskim.[1]


Sami właściciele exlibrisu też zdają się dość trudni do poznania. Tomasz Łyskowski herbu Doliwa, urodzony w roku 1868. Był starostą gnieźnieńskim, odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, członek rady nadzorczej Banku Kwileckiego. Żonę swoją Marię Łyskowską herbu Rawicz poślubił w 1901. Nie doczekali się potomstwa, albo może nie został po nim żaden historyczny ślad. Również nie udało mi się znaleźć dokładnej daty narodzin Marii – urodzona około 1876, więc była młodsza od swego małżonka o osiem lat. Odnajduję jej zdjęcie z czasów dziecięctwa w Internecie i patrzę na kogoś, kto być może trzymał tę książkę w rękach cały wiek temu


Dziewczynka po prawej to Maria trzcińska[2]

Tomasz Łyskowski zmarł 8 marca 1938 r. w Poznaniu. Swoje ostatnie chwile spędził u Elżbietanek. Rok później dom prowincjonalny sióstr został zamknięty, a siostry początkowo internowane w domu, zostały później wywiezione w kilku transportach do obozu w Bojanowie, pozostałe żyły w rozproszeniu lub pracowały w zajętym przez Niemców szpitalu. Z jednej historii zatapiam się w drugą, bo i tak już nic więcej o Łyskowskich znaleźć nie potrafię.


Mogę jedynie podążać w inną stronę. Gebethner i Wolf – wydawcy tych malutkich książeczek – okazuje się, iż byli to ludzie genialni. Historia ich wydawnictwa nadaje się na wspaniałą powieść, a w najgorszym wypadku dobry film.

„Nie można być tylko kupcem, trzeba wydawać pewne książki dla honoru domu” – taką dewizą kierował się Gustaw Adolf Gebethner, współtwórca jednej z najsłynniejszych polskich oficyn wydawniczych.[3]

„Dorobek edytorski firmy Gebethner i Wolff stanowi do dziś niedościgniony wzór rzetelności i społecznego zaangażowania. Zakres tematyczny wydawnictw był rozległy: literatura piękna, literatura dla dzieci i młodzieży, podręczniki szkolne, matematyka, przyroda, technika, religia, filozofia. Wydawali tutaj swoje utwory Bolesław Prus, Henryk Sienkiewicz, Maria Konopnicka, Władysław Reymont, Stefan Żeromski, Wacław Berent.[…] debiutowali Michał Choromański, Jarosław Iwaszkiewicz, Juliusz Kaden-Bandrowski, Leon Kruczkowski, Zofia Nałkowska, Jan Parandowski, Ewa Szelburg-Zarembina, Kazimierz Wierzyński, Henryk Worcell, Karol Bunsch. Bardzo bujnie rozwinął się dział książek dla dzieci i młodzieży. To właśnie u Gebethnera i Wolffa po raz pierwszy ukazały się Wspomnienia niebieskiego mundurka Wiktora Gomulickiego oraz „komiksy” Kornela Makuszyńskiego i Mariana Walentynowicza o przygodach Koziołka Matołka i małpki Fiki Miki.”[4]


Tuż po rozwikłaniu zagadki exlibrisu byłam niemalże w niebo wzięta. Teraz, gdy emocje opadły czuję się pokonana. Uchyliłam ledwie rąbka tajemnicy i nic więcej już nie wskóram. Może kluczem do jej rozwiązania są podpisy na wyklejce? Ale zupełnie nie wiem jak je rozgryźć. Tajemnica zostanie tajemnicą. Piekło i Czyściec. A gdzie jest Raj? Czy uda się go znaleźć? Czy Raj w ogóle istnieje?


Źródła:
1. Bożenna Szulc-Golska, Wielkopolskie biblioteki prywatne, format cyfrowy
2. Biblioteka Kolekcji Prywatnych
3. Artykuł ze strony internetowej gazety „Rzeczpospolita” - „Gebethner i spółka: Historia wielkiego wydawnictwa”
4. Artykuł ze strony internetowej tygodnika „Przegląd” - „Niezapomniani Gebethner i Wolff”



0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!