wtorek, 19 września 2017

Nie myśl, czytaj!

Książka wciągająca? Bez dwóch zdań. Mknie się przez lekturę w zastraszającym tempie wprost do zaskakującego zakończenia. Ale czy wartka akcja i niespodziewane zakończenie to wystarczający powód, by uznać Ocalałe za genialne?


W ogóle to można by się kłócić z tym zakończeniem. Człowiek po prostu tak pędzi przez strony książki, że nawet nie ma czasu się zastanowić i daje się prowadzić autorce jak wytresowany piesek. Myśląc na chłodno, już po lekturze, widać przecież jak na dłoni co gdzie zgrzyta. Właściwie mało jest pobocznych wątków, które mogłyby wyprowadzić czytelnika na manowce. Idziemy w tym mrocznym lesie najbardziej wydeptaną ścieżką, nie oglądając się na boki.

Bierzemy za dobrą kartę to, co w oczywisty sposób podpowiada nam Sager i jeszcze myślimy, że tacy jesteśmy mądrzy i już od czterdziestej strony wydaje nam się, że wiemy, kto zabijał. A tak naprawdę wystarczy na moment wychylić się znad książki, pomyśleć chwilę i jasne będzie, kto jest tutaj najbardziej podejrzany, o kim najmniej wiemy. W tym kontekście nieskomplikowana zawrotna akcja jest więc największym atutem książki.

Za dobry omen biorę też ciekawe porównania, którymi karmi nas autorka – na przykład taki „dźwiękowy odpowiednik roztopionych lodów waniliowych”. Poetyckie? Oryginalne? Z całą pewnością. Nic innego nie błysnęło mi w stylu pisania Riley Sager, ale to taka już konwencja i tak musi być, aby czytelnik skupiał się na akcji.


Co do konstrukcji całości, pojawiające się między główną narracją przebłyski masakry w Pine Cottage to świetny haczyk na czytelnika. Wabik, który będzie kusił go, by nie odkładał lektury ani na sekundę, bo każda strona przybliża go do poznania prawdy o tym, co stało się pośrodku lasu. Dodatkowym atutem tych flashbacków jest zastosowanie w nich innego typu narracji. W kontekście technicznego opracowania historii Ocalałych pretensje mogę mieć tylko do pewnych niedociągnięć, nieścisłości, czy też niejasności niektórych wątków i decyzji bohaterów.

Przyznam też, że trochę nie chwyta mnie cały ten motyw z ocalałymi – że w jakiś dziwny sposób wszyscy łączą trzy całkowicie różne kobiety ocalałe z trzech różnych rzezi. Jakoś nie rozumiem tej ich wewnętrznej potrzeby utrzymywania kontaktu i poznania siebie nawzajem – nie łapię tego. Trochę jest to dla mnie naciągane, zbyt abstrakcyjne i mało wiarygodne.


Zgrzytam zębami na myśl o zakończeniu – samym ostatnim rozdziale, a konkretnie ostatniej jego części. Jak dla mnie zupełnie niepotrzebne i pozostawia czytelniczy niesmak. Coś takiego robią zawsze w filmach, żeby mieć się czego przyczepić, by nakręcić kolejną część, jeżeli pierwsza okaże się hitem.

Słowo podsumowania: była to całkiem przyjemna lektura, a już na pewno wciągająca. Niestety jednak zaliczę ją do tych, które należy połknąć w całości i zbytnio po nich nie rozmyślać, aby nie nabawić się niestrawności.


Ocalałe
Riley Sager
Wydawnictwo Otwarte
2017


0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!