piątek, 25 sierpnia 2017

Ukoronowanie cyklu

Ostatni tom – jak to strasznie brzmi. Zwłaszcza kiedy odnosi się to do serii, którą tak ogromnie polubiliśmy. Ostatnia część przygód bohaterów, którzy tak mocno nas zauroczyli. Ostatnie tysiąc stron. Żałuję, że nie dwa tysiące.



Wydarzenia opisane w Płomiennej koronie dotyczą lat 1306-1317 – akcja rozpoczyna się więc tuż po poprzednim tomie. Dodatkowo otrzymujemy jeszcze prolog opowiadający o upadku Akki w 1291 oraz epilog o uroczystości na Wawelu z 1320 r. Tradycyjnie wszystko oparte na faktach, polane sowicie wyobraźnią autorki i posypane magią. Główny wątek dzierży oczywiście Władysław Łokietek (genialnie zilustrowany na okładce), bo któż inny miałby przecież doprowadzić do zjednoczenia Królestwa?

A uparty Władysław ma w sobie to coś. Jest w nim ogień, który pociąga ludzi. Popełniał błąd za błędem i za każdy zapłacił. Ale odbija się od dna coraz silniejszy.

Tuż za krakowskim księciem podąża cały orszak postaci, dzięki którym historię poznajemy wielowymiarowo. Zaglądamy za mury potężnych krzyżackich komturii, podglądamy losy czeskiego tronu, zagłębiamy się w lasy zamieszkałe przez pogańskie kobiety Starej Krwi i kapłanów Trzygłowa. Autorka dba o szeroki kontekst, mając pełną świadomość tego, że po prostu nie można opowiedzieć tej historii w hermetycznej bańce, w oderwaniu od reszty świata.


Najbardziej cieszyły mnie rozdziały, w których głos zabierały postacie, znane już od pierwszego tomu. Cudowna to rzecz, móc obserwować jak rozwijają się z biegiem lat i jak radzą sobie w trudnej średniowiecznej rzeczywistości. Można na przykład porównać młodego Jakuba Świnkę szperającego w podziemiach gnieźnieńskiej katedry z arcybiskupem Jakubem II wjeżdżającym do Krakowa wśród dzikich tłumów, witających go niczym papieża. Wyrósł z niego prawdziwy piastowski Gandalf – mędrzec, którego nie sposób nie cenić i szanować, roztaczający wokół siebie aurę mistycyzmu.

Choć czasem Elżbieta Cherezińska kształtuje postacie dość stereotypowo, to przyznać trzeba, że robi to w sposób, który zyskuje sympatię czytelnika. I gdy przychodzi nam ostatecznie pożegnać się z bohaterem czy bohaterką, autorka opisuje te chwile z taką gracją i taktem, że zamiast potoku łez zostawia nas z poczuciem niemalże bliskim wzniosłej radości. Zgodnie ze średniowieczną wizją świata, postacie tak naprawdę nie umierają, a jedynie żegnają się z życiem ziemskim, przechodzą na łono innego świata, gdzie życie jest wieczne. Świetnie zbudowana jest ta linia odcinająca świat teraźniejszy od wiekuistego.


Dobrze wyglądają też elementy fantasy wpisane w Płomienną koronę. Nie są rozbudowane ani przeszarżowane i nie odciągają uwagi od tego, co najważniejsze. To po prostu miły dodatek dla czytelniczych zmysłów, który sprzyja urokowi tej serii. Wciąż zgrabnie realizowane jest ożywienie herbowych stworów, choć przy pewnym smoku, który na dobre zaczyna panoszyć się na kartach książki, wyskakujące z proporców lwy zdają się nie robić na czytelniku już tak dużego wrażenia.

Piorunujące wrażenie może za to wywołać na niektórych objętość książki. Tym razem Cherezińska przygotowała dla nas prawie tysiąc sto stron prozy. Ale czy to źle? Jedyny minus to chyba tylko nieporęczność tomu. Nie natrafiłam bowiem na nudne fragmenty i dłużące się rozdziały – wszystko zostało skrojone bardzo dobrze i aż chciałoby się więcej. Wzbierał we mnie szczery żal, każda kolejna przewrócona kartka dawała radość z czytania, ale i smutek na myśl o zbliżającym się zakończeniu. Przecież nie wszystkie wątki zostały zamknięte, nie na każde pytanie znalazła się odpowiedź, tyle jeszcze wyzwań przed Łokietkiem… Przecież Zaręba, Kalina, Rikissa, Borutka…


I mam świadka, naprawdę płakałam czytając epilog, i z radości, i smutku, oto przecież dokonało się – tron polski znów nie jest pusty, ale niestety kończy się ta wspaniała przygoda, jaką rozpostarła przede mną Elżbieta Cherezińska. Na szczęście jednak znalazłam ukojenie w posłowiu od autorki – będzie kontynuacja! To rzeczywiście był ostatni tom Odrodzonego Królestwa, ale nie ostatnie spotkanie ze średniowieczną historią według Cherezińskiej.


Płomienna Korona
Elżbieta Cherezińsaka
Zysk i S-ka
2017

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!