wtorek, 29 sierpnia 2017

O sobie samych

Może się wydawać, że napisanie biografii to bułka z masłem – wystarczy nazbierać odpowiedni materiał dowodowy – trochę zdjęć, kilka opinii i książka gotowa. I pewnie czegoś ciekawego można by się z takiej publikacji dowiedzieć, ale czy dzięki niej naprawdę poznalibyśmy jej bohatera? A gdyby bohaterów było dwóch?


Magdalena Grzebałkowska odwaliła świetną robotę! Paradoksalnie wielość materiałów i dokumentów, jakie zostawili po sobie Beksińscy, wcale pewnie nie była okolicznością sprzyjającą. Autorka musiała przedrzeć się przez masę zapisków, listów, nagrań audio i audiowizualnych, wywiadów, filmów dokumentalnych… i wyselekcjonować dla czytelnika to, co najlepsze, przedstawić jak najatrakcyjniej i jak najbardziej spójnie. Przetworzyć wszystko, opisać, ugładzić, byśmy mogli jak najlepiej poznać tę uroczą w swej specyficzności rodzinę.

Wiadomo, że treść, którą tchnęła w Beksińskich autorka, nadaje tło, umiejscawia fakty w porządku chronologicznym i wyjaśnia niejasności, jednak najwięcej o Beksińskich dowiadujemy się właśnie od nich samych. To ich przekazy zawierają mnogość emocji, kształtują nam w głowie obraz tych ludzi, ich charakterów i namiętności. Grzebałkowska swoją tytaniczną pracą stworzyła piękną ramę dla artystycznego dzieła, dla sztuki, jaką byli sami państwo Beksińscy.


Ile elementów trzeba było stopić i przekuć, by uformować tę ramę – o tym świadczy mnogość przypisów na końcu książki (jak twierdzi mój czytnik, stanowią niecałe 20% książki). Oprócz klasycznych przypisów objaśniających i bibliograficznych znajdziemy tam indeks osób, źródła ilustracji zamieszczonych w książce i reprodukcje dzieł Zdzisława Beksińskiego (autorka wybrała same perełki). Naprawdę sporo tego. I w pełni rozumiem niezbędność tych wszystkich elementów, by książka mogła być pełnym i kompletnym dziełem, ale jedna piąta całości? Przytłaczająco dużo.

Właściwie wszystko sprowadza się do tego, czy czytelnikowi przypadnie do gustu specyficzny sposób bycia Beksińskich. Jeśli ich fanaberie i dziwactwa urzekną czytającego, to zachwyci go też cała książka – inaczej być nie może. Jeżeli jednak tak się nie stanie, to lektura Beksińskich może okazać się drogą przez mękę. Tak bardzo ta książka jest o nich, tak bardzo jest nimi.

Chętnie przeczytałabym publikację składającą się jedynie z korespondencji Zdzisława. Bardzo spodobał mi się jego oryginalny sposób przelewania myśli na papier. Wprost zakochałam się we fragmentach listów Zdzisława – sposób, w jaki widział i opisywał rzeczywistość, był naprawdę unikalny. Widać to zarówno z jego obrazów, zdjęć, szkiców, jak i tego, co pisał. Moimi ulubionymi fragmentami Beksińskich, były właśnie te, w których pojawiały się przytoczenia jego pism.


Chcąc nie chcąc, podczas lektury wchłoniemy też odrobinę PRL-u. Poznamy realia życia artysty w tamtym okresie: utrudnienia w sprzedaży prac, cenzura, Biuro Handlu Zagranicznego Desa, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych… Kombinowanie, załatwianie, wykorzystywanie znajomości – tego nauczyły Polaków tamte czasy. Tak czy inaczej, fragmenty o tych przyziemnych wyzwaniach, jakie stawiał przed Beksińskim PRL są bardzo urokliwe. Sprawdźcie sami słowa mistrza:

Jeżeli mój klient okaże się pospolitym żłobem (miejmy nadzieję, że nie), to ja będę musiał zapłacić Władzy Ludowej za własne, ukradzione mi obrazy i jeszcze odsiedzieć […] Wystawiłem to oświadczenie na piśmie, ryzykując pieniędzmi i wolnością, ale jak ten Italiano się nie wywiąże to idę do ambasady NRF i proszę o azyl polityczny, bo jestem, kurwa, prześladowany.

Smutno mi trochę, że to tylko Portret podwójny. Zofia Beksińska to tak nurtująca i ciekawa postać, że chciałoby się jej więcej. Przeniknąć trochę bardziej jej wspomnienia, poznać marzenia i motywacje, refleksje dnia codziennego, trudy życia z dwoma wybitnymi geniuszami i wariatami jednocześnie. Po prostu kobieta o niemożebnej cierpliwości i wytrwałości, poświęcająca się, oddana, kochająca.


Ta biografia to dla mnie majstersztyk. Autorka w całości oddaje głos Beksińskim. Nie wysuwa się na pierwszy plan, nie męczy czytelnika przypominaniem o swojej obecności, lecz staje się pośrednikiem. Daje do ręki bilet na podróż po czyimś świecie i pozwala odkrywać go po kawałku i rozkoszować się każdą chwilą.


Beksińscy. Portret podwójny
Magdalena Grzebałkowska
Wydawnictwo Znak
2016

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!