wtorek, 31 stycznia 2017

Zapach zbrodni

Bonda nie zawodzi. Jeśli chodzi o misterną konstrukcję bohaterów powieści – zawsze można na nią liczyć. Mam wręcz wrażenie, że autorkę ogromnie cieszy wplatanie w treść wątków niepozornych, takich, o których można by pomyśleć, że są zupełnie niepotrzebne. Bo po co nam historia psa policyjnego wykorzystanego w śledztwie?



Potrzebna była ogromnie! Aby po raz kolejny zachwycić się fenomenalną lekkością, z jaką Bonda opisuje losy postaci. Powierzchownie – zaledwie uchyla rąbka, rzuca kilka informacji, ale i szczegółowo – to co przed nami odkrywa, to nie ulubiony kolor, czy stan cywilny bohatera, często są to jakieś skrywane tajemnice, osobiste przemyślenia, uczucia, coś czego nie dowiemy się od nikogo innego. Na tej płaszczyźnie magicznie zadziałał na mnie rozdział z Bułką – wspomnianą już czworonożną policjantką. Właśnie takie historie, utkane tuż obok głównego wątku stają się największą siłą Pochłaniacza.

Wiem, że dla wielu ten sposób prowadzenia narracji to zupełna nuda i strata czasu. To dlatego tak różne opinie można usłyszeć o Katarzynie Bondzie. Jedni przyznają jej tytuł królowej polskich kryminałów, inni z chęcią wydarliby jej berło i strącili z głowy koronę. Warto więc powiedzieć na starcie: twórczość pisarki trafi do tych, którzy rozkoszują się realnymi opisami, nie skierowanymi jedynie tam, dokąd zmierza akcja. Czytanie Bondy to nie podróż po nitce do kłębka, to nie banalna choć bestsellerowa Dziewczyna z pociągu. Wystarczy porównać sposób, w jaki obie autorki przedstawiają w swoich książkach problem alkoholizmu.


Czytając Pochłaniacza można poczuć się, jakby stało się w tym Gdańsku i rozglądało dookoła, mamy widok niemal na wszystko – jak z Góry Gradowej. Autorka nie ciągnie nas przez wybierane przez tak wielu Długie Pobrzeże, pokazuje nam różne zakamarki i nieznane zakątki miasta. Niestety to jedynie przenośnia odnosząca się do wielowątkowości książki, bo akurat brakuje mi w niej samego Gdańska.

Nie znaczy to jednak, że zawiodłam się na głównym motywie książki – wręcz przeciwnie. Bohaterowie, którym autorka poświęca najwięcej czasu są cudownie ludzcy. Nie są to sztampowe kukły, superbohaterowie w mundurach na tropie bezdusznych typów spod ciemnej gwiazdy. Tutaj dobro nie walczy ze złem, nie ma czerni i bieli, tu ścierają się ludzkie słabości, uczucia, talenty, to nie yin yang, to codzienna szarość, choć tak niezwykle kolorowo zarysowana przez Bondę. Historia bliźniaków rozpoczynająca Pochłaniacza, czy powoli odkrywana przeszłość Saszy Załuskiej to wątki, które przyklejają czytelnika do książki. I kiedy rozwikłamy już zagadkę zbrodni, to właśnie wątek profilerki sprawia, że nie można doczekać się kolejnej części tetralogii.


Dodatkowym pieprznym smaczkiem były nawiązania do skandalicznych wydarzeń z naszego polskiego podwórka. Opisana w książce firma SEIF to niemalże lustrzane odbicie słynnego ze swej niesławy Amber Gold. Jej powiązania z mafią i polityką, inwestycje w kruszce, wykupienie linii lotniczych – Bonda miała z czego czerpać, więc czerpała pełnymi garściami. Jak daleko sięgają podobieństwa? Dociekliwi na pewno obok Pochłaniacza sięgną po odpowiednią lekturę uzupełniającą.

Katarzyna Bonda tak samo jak tytułowy pochłaniacz absorbuje otaczający ją świat, z niezwykłą dokładnością oddaje jego złożoność, ale i pozostawia na nim swoje autorskie piętno, coś specyficznego, przynależnego tylko jej. I nie potrzeba tutaj psiego nosa, by poczuć że to jest świetna książka!


Pochłaniacz
Katarzyna Bonda
Muza SA
2014

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!