środa, 7 grudnia 2016

W stronę słońca

Ocieplenie klimatu – po Lodowej Cytadeli ruszamy Tam gdzie ciepło! I chociaż druga część przygód Apostoła rozpoczyna się tuż po wydarzeniach z pierwszej, to książki wydają się być z dwóch różnych biegunów. Zimno – Ciepło. Czy to dobrze? I czy ciepło oznacza dobrze? O tym właśnie przekona się główny bohater.



Pomysł zmieszania świata fantasy z ciężką rosyjską rzeczywistością i klimatem ze Stalkera wydaje się całkiem ciekawy. Wszystko rozbija się jednak o jego realizację. Czary i magia – dlaczego by nie? Ale kiedy czytam o „czarodziejskich lampach” i „zaczarowanym markerze” to czuję, że jestem bliżej Disney’a niż mroźnego postapo. Kilka takich elementów sprawia, że czytelnik zupełnie wybija się z rytmu walki o przetrwanie, krwi i morderczego mrozu.

Książka traci też nieco ze względu na ciągłą narrację, jaką podejmuje autor – urywa się ona właściwie tylko wtedy, gdy Jewgienij zasypia lub traci przytomność. Niestety musimy przebrnąć przez wiele nic nie wnoszących do historii szczegółów i wydarzeń. Zdecydowanie wolałabym, gdyby Paweł Kornew odpuścił sobie opisywanie losów bohaterów co do minuty, zwłaszcza że w pierwszej odsłonie – Lodowej Cytadeli – nie uraczył czytelników takim zabiegiem.

Bezpośrednim skutkiem owej narracji staje się rozwlekła akcja i przydługawe odstępy między kolejnymi jej zwrotami. Z jednej strony dzieje się naprawdę dużo (zwłaszcza pod koniec książki), a z drugiej, rozsiana na prawie sześciuset stronach akcja, utopiona w dialogach zdaje się rozpływać, zupełnie jak śnieg w Siewieroreczeńsku.


Siewieroreczeńsk to tytułowe miejsce, w którym jest ciepło. Nie wiem, czy taka była intencja autora, czy może nadinterpretuję, ale do książki pięknie przemycona została gorzka refleksja. Z ust Jewgienija Maksymowicza padają słowa: „Ojczyzna dla mnie to miejsce, w którym jest ciepło”. Ale serce nie sługa, nie zawsze czujemy się naprawdę w domu tam, gdzie jest nam po prostu miło i przyjemnie. Czasem ojczyzna oznacza wojnę, głód, czy kilkumetrowe zaspy i mróz, ale to wciąż nasze miejsce na ziemi. Czy Apostoł odnajdzie swoją prawdziwą macierz?

Książce można by jeszcze dorzucić parę minusów: dialogi, które próbują być śmieszne, niedobór przymiotników w opisach, przez co ciężko jest naprawdę wczuć się w klimat… Wszystko zależy od tego, czego czytelnik wymaga od Tam gdzie ciepło.


Czytaliście pierwszą część i chcecie sięgnąć po kolejną? Możecie się odrobinę rozczarować. Nie czytaliście wcześniejszych przygód Jewgienija, ale nie mogliście oprzeć się temu tytułowi w księgarni? Poszukujecie miłego czytadła, które szybko się pochłania? W takim razie polecam, jednak jest pewne „ale”. Możecie poczuć się zagubieni, rzuceni nagle w obcy świat, bez większych wyjaśnień i szerszego nakreślenia sytuacji. W Lodowej Cytadeli znajduje się na końcu glosariusz, myślę, że i w drugim tomie nie zaszkodziłoby go zamieścić, ucieszyliby się zarówno zapominalscy, jak i nowi czytelnicy serii. Zresztą przydałby się także szerszy opis samego Przygranicza – miejsca akcji powieści, może jakiś rys historyczny, który pomógłby ułożyć czytelnikom pewne rzeczy w głowie.

Mimo różnych wad ostatecznie przyznaję, że czas spędzony nad Tam gdzie ciepło nie był zmarnowany. Choć na początku kłuły w oczy minusy, to z biegiem czasu historia wciągała na tyle, że nie można było odstawić książki w zapomnienie. Ale czy stało się to za sprawą misternie usnutej akcji, czy może raczej zwykłej ludzkiej ciekawości?


Tam gdzie ciepło
Paweł Kornew
Fabryka Słów
2016


0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!