środa, 6 stycznia 2016

Obłędny rycerz

To był prawdziwy Psychoskok w krainę średniowiecza. Nazwa wydawnictwa okazała się niezwykle adekwatna do lektury. Janek herbu pół krowy zabiera czytelników w szalony świat średniowiecza, ale nie tego historycznego, a tego, jakie ukształtowało się w naszych głowach na skutek filmów, seriali i gier z gatunku fantasy.



Trudno jest napisać zdania, które wywołają u czytających salwy śmiechu. Często sytuacje śmieszące nas w rzeczywistości, po przeniesieniu na papier stają się płaskie, żałosne, głupie… ale nie zabawne. Ogromne to wyzwanie dla pisarza, stworzyć coś, co spowoduje uśmiech u odbiorcy. Zwłaszcza gdy marketingowcy głośno będą krzyczeć o komizmie książki. Już na starcie czytelnik nastawiony jest na geniusz pokroju Monty Pythona, a spotyka często twardą rzeczywistość mocno różniącą się od reklam. Sukces tkwi chyba w tym, aby taką książkę potraktować z dystansem i na luzie.

Rycerz spod herbu pół krowy nie wywołał u mnie rubasznego śmiechu – naprawdę rzadko śmieję się nad kartami książki – nie oznacza to jednak, że nie jest ona śmieszna. Ubawiła mnie rzeczywistość zarysowana przez Michała Krupę. To swoista parodia średniowiecznych wieków, polskich władców i fantastyki opartej na tych czasach. Na przykład, gdy pojawia się pojęcie magii, dowiadujemy się, że działa ona według kanonów gier komputerowych – aby nauczyć się konkretnego zaklęcia, trzeba być na wymaganym poziomie magicznym. Także smocze zwyczaje przedstawiono w iście unikatowy sposób.


Gdy postacie otwierają usta, miesza się współczesny slang i archaiczna mowa, wkradają się obcojęzyczne słówka – dzięki temu czytanie jest łatwe i przyjemne, nie nuży staroświecczyzną. Dużym minusem są jednak przekleństwa, które, jak na mój gust, pojawiają się zbyt często, czasem nawet, gdy zupełnie nie wymagają tego okoliczności. Razi mnie też słówko „generalnie” – zdarzyło się powtórzyć trzy lub dwa razy na jednej stronie. Może był to żart, którego nie zrozumiałam, ale sama leczę się z używania tego okropnego wyrażenia, dlatego strasznie kole mnie w oczy.

Janka… czyta się szybko, bo w jego życiu wiele się dzieje. Trudno oderwać się od lektury, gdy historia wciąż płata figle, a jedne nieprzewidziane zwroty akcji gonią kolejne. Dodatkowo czas, w jakim odgrywa się powieść, to właściwie linia prosta – wszystko toczy się ciągiem, bez przeskakiwania w miejscu i dacie. Do tego nawał czasowników przy minimum opisów i przepis na wciągający tekst mamy kompletny.


Niestety brakuje Jankowi… trochę dopieszczenia, przez masę literówek (a nawet, o zgrozo, błąd ortograficzny) wyrażenie błędny rycerz zyskuje dodatkowe znaczenie. Do całej książki pasuje jednak zdecydowanie bardziej termin obłędny rycerz. Chyba właśnie w tym obłędzie tkwi urok dzieła – osobliwe postacie, absurdalne wydarzenia, parodiowy charakter i luźny styl – wszystko to sprawia, że lektura Janka herbu pół krowy jest lekka i przyjemna. Cóż z tego, że nie śmiałam się w głos nad książką, skoro wspominam ją z uśmiechem? Owo szaleństwo było niebywale miłą odmianą po obcowaniu z poważnym średniowieczem Cherezińskiej.


Dziękujemy Wydawnictwu Psychoskok za egzemplarz recenzencki tej niebanalnej książki.

Janek herbu pół krowy
Michał Krupa
Wydawnictwo Psychoskok
2015

1 komentarz :

  1. Znam już prozę Michała z innych jego książek, więc wiem mniej więcej czego się spodziewać. Książka już czeka na mojej półce.

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!