wtorek, 19 marca 2019

Oderwany plaster

Christie Watson zabiera głos w dyskusji o pielęgniarskich losach, prezentując czytelnikom swoje doświadczenia i przemyślenia z wieloletniej pracy. W obliczu kryzysu służby zdrowia jest to głos niezwykle ważny, ale czy ciekawy, dobrze zrealizowany i wiarygodny?



Ostatnio coraz więcej widzę książek o pielęgniarstwie i opiece medycznej. Uważam, że to bardzo pozytywny trend, który może pomóc odmienić spojrzenie wielu ludzi na służbę zdrowia i przyczynić się do poprawienia jej PR-u. Niestety rzeczywistość nie jest tak kolorowa i przyjemna, jak atakujące zewsząd okładki z czepkami, stetoskopami i niebieskimi uniformami. Służba zdrowia boryka się wciąż z ogromnymi problemami, w tym także – a może właśnie przede wszystkim – finansowymi. Kto dziś marzy o pielęgniarskim mundurku, jeśli nie daje on gwarancji godnego życia bez zmartwień czy starczy do pierwszego?

To zawód niezwykle wymagający empatii, poświęceń, odporności psychicznej i fizycznej, szybkiego podejmowania decyzji w sytuacjach zagrożenia życia… Zawód, któremu często nie okazujemy należnego szacunku, traktując pielęgniarki, jakby były gorsze od lekarzy, a to przecież one spędzają całe dnie z pacjentami, gdy lekarza na oddziale można uświadczyć zaledwie przez parę godzin. Strajki, protesty, braki kadrowe… Ale dzięki takim głosom w sprawie, jaki zabrała Christie Watson, można nabrać chęci do walki ze wszystkimi przeciwnościami by z godnością i zaangażowaniem służyć pacjentom jako dyplomowana pielęgniarka. Głos w sprawie ważny, ale czy ciekawy, dobrze zrealizowany i wiarygodny?


Od samego początku Pielęgniarek autorka zyskuje sympatię czytelnika, ponieważ nie opisuje siebie jako ideału stworzonego do zawodu pielęgniarki, czy kobiety z misją pomagania innym. To zwykła dziewczyna szukająca swojego miejsca na ziemi, przypadkiem niemal odnajdująca swoją ścieżkę życiową. Popełnia błędy i przeżywa wewnętrzne rozterki, jest skromna i nie gloryfikuje zanadto swojej pracy. Wskazuje często na potrzebę empatii, nie tylko w zawodzie pielęgniarskim, lecz także w zwyczajnej codziennej relacji międzyludzkiej.

Nie jest to ciągła narracja w klasycznym powieściowym stylu, z której dowiemy się dokładnie, jak przebiegała kariera zawodowa Christie Watson. Raczej poszczególne jej epizody, sceny (jak głosi podtytuł) mocno oddziałujące na wyobraźnie i wyraźnie nakreślające charakter tej pracy. Każdy rozdział, rozpoczynający się mottem (nie przepadam za tą praktyką), to zbiór kilku historii i przenikających je refleksji krążących wokół jakiegoś tematu – kilka opowieści o chorobach i pacjentach, których autorka poznała podczas pracy na danym oddziale czy szpitalu.


W trakcie lektury Pielęgniarki wywołują emocje, ale już jakiś czas po odłożeniu książki wydają się one zatarte i mało wyraziste. Dopiero gdy trochę się skupię, wracają do mnie wspomnienia wrażeń, jakie zrobiły na mnie opisy porodów i opieki nad noworodkami, fragmenty o oddziale psychiatrycznym i geriatrycznym.

Pozostaje pewien niedosyt, łaknienie większej ilości historii, przypadków medycznych, szczegółowego poznania procesu szkolenia i praktyk pielęgniarskich. Książka zaledwie muska wszystkie te zagadnienia i nie zaspokaja całkowicie czytelniczej ciekawości, zasiewa jedynie drobniutkie ziarnko dociekliwości, które musimy już sami podlewać po lekturze.


Ten głos w sprawie pielęgniarstwa za bardzo zamienia się w czytadło, chcące opowiedzieć nam o wszystkim i nie mówiące jednocześnie nic, co zostałoby z czytelnikiem na długo. Nie mam w ręku wyraźnych i namacalnych argumentów przemawiających jednoznacznie za geniuszem tej książki lub jej katastrofalną beznadzieją. Jest poprawna i bez szału.


Pielęgniarki. Sceny ze szpitalnego życia
Christie Watson
Marginesy
2019


0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!