wtorek, 21 lutego 2017

Dziki zachwyt

Lily King przenosi nas wprost do krainy pełnej zmysłów. Opiera swoją powieść na fascynacji tajemnicą, która przejmuje kontrolę nad czytelnikiem i wręcz zmusza go do dalszej lektury. Jest w tej książce coś niezwykłego. Kupiłam ją właściwie przez przypadek, ale nie przypadkowo tak bardzo mi się spodobała.



Akcja rozgrywa się na trzech niesamowicie zręcznie opisanych płaszczyznach. Przede wszystkim poznajemy kulturę i historię plemion Nowej Gwinei. Poznajemy ją, podobnie jak główni bohaterowie, nie jednym haustem, a małymi łyczkami i z każdym kolejnym jesteśmy jeszcze bardziej spragnieni następnych ciekawostek, tubylczych obrzędów, wierzeń i zwyczajów. Domyślamy się, doszukujemy sensu, próbujemy układać w jakiś logiczny ciąg barwne zachowania Nowogwinejczyków. Wszystko to tak ogromnie różni się od kręgu cywilizacji w jakiej przyszło nam żyć, od wszystkiego co znamy i do czego przywykliśmy – nie ma opcji, by nie zaintrygowała nas ta obca rzeczywistość.

Kolejna warstwa Euforii to opowieść o trójce antropologów, dość luźno oparta na faktach, ale opisana w kapitalny sposób. Tak jak historia plemion jest wspaniałą otoczką, tak wszystko to, co dzieje się między naukowcami jest rdzeniem tej książki, głównym wątkiem, który sprawia, że łapczywie pochłania się kolejne strony. Największy magnetyzm ukryty jest właśnie w relacjach pomiędzy Nellie, Fenem i Banksonem, ich znajomość jest jak tamtejszy klimat: gorąca i pełna tropikalnych sztormów. To postacie zupełnie wyłamujące się poza ramy, obdarzone odmiennymi, niezwykle interesującymi charakterami, całkowicie nieszablonowe i niepowtarzalne. Ich fascynacja, zarówno sobą nawzajem jak i odkrywanym krajem, działa na czytelnika jak afrodyzjak.


Trzecia płaszczyzna to sama istota historii, jej drugie dno – sposób, w jaki antropolodzy podejmując próbę poznania obcej kultury, poznają na wylot samych siebie. Ich reakcje na wszystko to, co dzieje się pośród gęstej dżungli, metody jakimi próbują zaskarbić sobie przychylność dzikiego ludu, jak stają się jego częścią – gdyby jeszcze jeden antropolog przyglądał się tej trójce, dokonałby może znacznie bardziej doniosłych odkryć.

Euforię upiększają nienachalne opisy przyrody. Autorka potrafiła idealnie wyważyć ten element, nie przytłacza nimi i nie zanudza, a jednak w jakiś sposób sprawia, że czujemy się jakbyśmy byli tam na miejscu. Nie ma tutaj dokładnych i obszernych charakterystyk fauny i flory Nowej Gwinei ale doskonale można poczuć klimat opisywanych miejsc. Czytając książkę w środku zimy niemal czułam ten ukrop i duchotę i wraz z bohaterami czekałam na deszcz, który da odrobinę wytchnienia.


Równie zgrabnym elementem urozmaicającym lekturę, są zapiski Nellie. Pozwalają czytelnikowi poznać jej perspektywę wydarzeń, przede wszystkim jako antropologa, ale także jako kobiety uczuciowo ogromnie pokręconej. Czasem więc notatki te rozjaśniają nam nieco, a czasem jeszcze bardziej mącą w głowie.

Wszystkie te składowe książki łączą się w piękną całość – historię trochę prawdziwą, trochę zmyśloną, odrobinę sensualną i przy tym całkiem rzeczową, trochę może romantyczną ale i niezmiernie tragiczną. Bardzo, bardzo polecam.


Euforia
Lily King
Dom Wydawniczy Rebis
2016

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!