wtorek, 9 lutego 2016

Opowieści o duchach

Nie będę kłamać – pierw zaintrygował mnie tytuł. Jest odrobinę zagadkowy, mroczny i przykuwa uwagę. Później nazwisko autora – co mógł zawrzeć w tej niewielkiej książeczce twórca Trzech muszkieterów? Na pewno nie kolejną powieść przygodową.



Francuski pisarz w Biesiadzie widm zabiera nas w nieco inną podróż. To wycieczka do świata grozy i horroru. Główny bohater, przedstawiający się mianem Aleksander Dumas, z początkiem września 1831 wybiera się na polowanie do Fontenay-aux-Roses. Znudzony jednak krajobrazem ubogim w zwierzynę udaje się do miasteczka, gdzie staje się świadkiem w sprawie morderstwa. Zabójca sam oddaje się w ręce władz i przysięga, że ofiara (notabene z odciętą głową) przemówiła do niego z zaświatów.

To okrutne zdarzenie jest zaledwie wstępem do kolejnych niewiarygodnych historii. Książkowy Dumas zaproszony zostaje na obiad do mera Fontenay – Jana Ledru, gdzie spotyka ponownie innych świadków morderstwa, stającego się pretekstem do długiej dyskusji o nadprzyrodzonych zjawiskach.


Gospodarz i jego goście opowiadają po kolei niesamowite incydenty, których byli świadkami czy uczestnikami. Pojawia się masa ściętych głów, człowiek widzący duchy, świętokradca ukarany przez zmarłych, nawrócony zbir opętany przez szatana, trupie ciało zachowujące pozór żywego oraz wampir – ale wszystko to wymieniłam w dużym uproszczeniu. Każda z historii zawiera ciekawe wątki poboczne (często romantyczne) i mocno skupia uwagę czytelnika. Dzięki temu ta zaledwie dwustustronicowa książka idealnie nadaje się na wieczorną lekturę – zwłaszcza jeżeli tęsknicie za czasami, gdy z rodzeństwem/kuzynostwem/kolegami do późnych godzin nocnych opowiadaliście sobie straszne historyjki. A czy ktoś może jeszcze pamięta Opowieści z krypty?

Przytaczane przez męskie grono gości pana Ledru zdarzenia, budują powoli atmosferę i przygotowują czytelnika do wygłoszonej na końcu opowieści tajemniczej bladej damy – jedynej kobiety w towarzystwie. Od momentu, gdy pojawiła się w książce, jasne było, że skrywa jakiś niewiarygodny sekret, a jej zachowanie i wygląd zdawały się o tym krzyczeć. Dama najbliżej zetknęła się z nadprzyrodzoną mocą i jej historia może wstrząsnąć najbardziej, ale nie koniecznie spodobać się najbardziej. Mnie akurat najmniej przypadła do gustu, choć przyznaję jej dodatkowe punkty za polski akcent.


Biesiada widm w swojej formie nawiązuje bezpośrednio do Dekameronu Giovanniego Boccaccia i Tysiąca i jednej nocy (ten tytuł pojawia się nawet w książce – gdy Dumas opisuje młodą kobietę, przyznaje, że przypomina mu ona upiora z tego właśnie utworu). Powieść ma także drugi, alternatywny polski tytuł, a mianowicie: 1001 opowieści o duchach: Jeden dzień w Fontenay-aux-Roses. Długi i niezachęcający, nie to, co Biesiada widm.

Ta krótka powieść była dla mnie dobrym sprawdzianem pisarskich możliwości Aleksandra Dumasa. Dużo dobrego słyszałam zarówno o Trzech muszkieterach, jak i o Hrabim Monte Christo i teraz, kiedy wiem, że jego styl do mnie trafia, bez lęku wyciągnę rękę po jego inne, bardziej obszerne dzieła.


Biesiada widm
Aleksander Dumas
Wydawnictwo Łódzkie
1960



0 komentarze :

Prześlij komentarz

Podoba Ci się ten wpis? Podziel się tą wiadomością z innymi.
Polub, udostępnij, napisz komentarz, podaj dalej!